Skąd właściwie potrzeba publikowania gdziekolwiek prywatnych „notatek z podróży”? Czy zwyczajnie wpisuje się to w dzisiejszą modę publikowania każdego aspektu własnego życia, czy może to jakaś wewnętrzna, narcystyczna potrzeba pozostawienia po sobie „śladu”? Mniej więcej tych pytań starałam się sobie nie na głos nie zadawać otwierając moje pierwsze w życiu konto na jakiejkolwiek blogopodobnej stronie… Cóż, stało się, konto istnieje. Spróbuję wiec zrobić z niego użytek.
Pomysł ten zrodził się w mojej głowie zupełnie niespodziewanie, w plątaninie myśli, wątpliwości, stresu i mdłości związanych z od tak dawna wyczekiwaną pierwszą podróżą poza nasz rodzimy kontynent, którego znam kawałek dość pokaźny, ale nie dostateczny, by nie mieć już dokąd się tutaj udać. Podróże po Europie zostawmy jednak na inną okazję. Kierunek: Azja!
Punktem kulminacyjnym niniejszej wyprawy jest trzytygodniowy pobyt na workshopie w Kambodży. W detale techniczne nie będę na razie się wdawać. Myślę, ze trzy tygodnie to wystarczająco dużo czasu, żeby odwiedzić kilka interesujących miejsc. Zanim jednak (mam nadzieję) dotrę do Kambodży, czeka mnie krótka wizyta w stolicy Tajlandii, Bangkoku.
Plan podróży:
1. Zaczynamy nietypowo….bo w Paryżu
2. Lot Paryż-Pekin, następnie Pekin-Bangkok
3. Kilkudniowy pobyt w stolicy Tajlandii, konferencje i prawdopodobnie też trochę stereotypowo turystycznego zwiedzania
4. Autobusem do Siem Reap w Kambodży
5. Jakieś trzy tygodnie później lot do Hanoi
6. Hanoi-Kuala Lumpur-Phi Phi-Phuket-Bangkok
7. I powrót do Paryża
Łącznie podróż około miesięczna, środki transportu możliwie jak najróżniejsze (okaże się w praniu).
Tyle tytułem wstępu, na razie wracam do czarnej rozpaczy nad niespakowanym plecakiem, a następny wpis prawdopodobnie już w tę niedzielę… prosto z Tajlandii!